sobota, 25 października 2014

#1

Od jakiegoś czasu myślałam co będzie kiedy zmienię szkole. To smutne nigdy nie musiałam żegnać moich przyjaciół, chłopaka. Tak naprawdę tylko ta szkoła może mnie uratować. Może przywrócić mnie do normalnego stanu. Nie pomyślałabym nigdy ze tu będzie tak mrocznie. Chociaż w filmach jest podobnie. Słuchałam bicia mojego samotnego pustego serca. Kiedy usłyszałam pierwszy dzwonek... Zamarzlam -nigdy się tu nie odnajde- pomyślałam. Wtedy podszedł chłopak który sprawiał wrażenie nie osiagalnego. Naprowadzil mnie jak mam iść. Podziękowała mu ściskając jego drobną dłoń. Nie sądziłam ze będę z nim w klasie. Lekcja zaczęła się od słów. -Przywitajcie nowa koleżankę ma na imię Rossmelayn
Miałam nie powtarzalne imię. Usiadłam w ławce.
-wszyscy wiecie dlaczego się tu znajdujecie? Rossmelayn? Chodź na środek opowiedz dlaczego jesteś właśnie tu.
Strasznie się wachalam ale podeszłam.

- Cześć wszystkim mimo że mam dopiero 15 lat w tamtej szkole poznałam cudownego chłopaka. Cudownego? Normalnego. Jak każdy szkolny chłopak. Miałam wielu przyjaciół ale tylko jedna prawdziwa przyjaciółkę. Wszyscy razem byliśmy niesamowici. Ja i Guss byliśmy przykładem najlepszej pary. Elion i Louise byli niesamowicie kochani. Jednego dnia weszłam do szkoły poczułam dziwne bóle w brzuchu. Miałam zle przeczucia. Poszłam usiąść i poczekać na Gussa w naszym magicznym miejscu. Inaczej mogłabym na to powiedzieć róg szkoły. Za rym rogiem zaczęliśmy budować przyszłość. Ukucnelam. Zakręcilo mi się w głowie przewróciłam się, straciłam równowagę. Spojrzałam w druga stronę zobaczyłam Gussa chciałam podbiec i powiedzieć ze... Ale zobaczyłam jak całował się z Elion popłakałam się pobiegłam do domu. On do mnie zadzwonił, nie odebrałam. Potem przyszedł pod moje drzwi. Pukal i Pukal. Zobaczył mnie i powiedział tylko przepraszam... Chciałam tylko powiedzieć ze zostały mi 3 miesiące życia... On wybiegł z płaczem. Nie mogłam go dogonić poszłam do jego domu. Weszłam do ogródka i zobaczyłam jego... Jak bezwładnie wisiał na drzewie... nie zdążyłam mu powiedzieć Ze lekarze pomylili wszystkie papiery, badania... Zadzwoniłam po pogotowia... próbowałam go uratować nie dało się. Usiadłam obok wzięłam jakieś rozbite szkło i raz dwa machnelam rękę i powoli umieralam. Gdy pogotowie przyjechało ratowali mnie tak mocno jak mogli. Udało się. Jednak mojego zachowania nie mogli tak zostawić. Powiedzieli ze musze się przenieść. To jestem tu w szkole dla tych chorych psychicznie. 
-ma ktoś do Rossmelayn pytania?
Zgłosił się chłopak. Cichy, okaleczony.
-Skoro widziałaś zdradę czemu chciałaś się razem z nim zabić?
-Mimo zdrady nadal kochałam i byłam wierna...
Wszystkim opadły szczęki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz